WYWIAD Z MATEUSZEM KLIMKIEM
Dlaczego zdecydowałeś się uprawiać judo?
Pierwszym sportem, który zdecydowałem się uprawiać był tenis stołowy. Jakiś czas trenowałem na „Omedze”. Miałem bardzo blisko, przychodziłem, grałem, nawet mi się to podobało, ale z wiekiem coś się wypaliło. W 1992 roku kiedy byłem w szkole podstawowej były pokazy judo w SP 11 i zainteresowało mnie to. Przyszedłem na pierwszy trening i tak już zostałem z przerwami na studia.
Pamiętasz swój pierwszy trening?
Pamiętam, że na trening przyszedłem z grupką kolegów z bloku, po dwóch tygodniach jeden odpadł, wówczas chodziliśmy na zajęcia trzy razy w tygodniu. Po miesiącu zostało nas dwóch, a w kolejnym miesiącu zostałem sam. Na początku było trudno, był taki czas, że nie było nawet judogi (odzież/kimono osoby trenującej judo). Pamiętam, że moją pierwszą judogę kupiła mi mama na Mikołaja. Używałem jej bardzo długo, nawet mam ją jeszcze w domu.
Czy rozwój sekcji Judo i indywidualne osiągnięcia jastrzębskich judoków miały wpływ na to, że rozpocząłeś swoją przygodę z judo?
Nie. Raczej to, że podczas pokazu widziałem, iż jest chłopak mieszkający blok wyżej i to jakoś mnie zaciekawiło, że znajoma osoba trenuje to i może ja spróbuję.
Z Klubem Judo Koka związany jesteś od 1992 roku. Czy od tamtych czasów Judo bardzo się zmieniło?
Kiedy rozpoczynałem zajęcia to na sali, w każdej grupie było około 35-45 osób. Żeby wyjechać na zawody, to trzeba było wygrać rywalizację wewnętrzną, stoczyć i wygrać kilka walk, krótko mówiąc - trzeba było się wykazać. Nie było tak, że każdy pojedzie. Były limity. Jedne kluby mogły wystawić 30 zawodników w Mistrzostwach Śląska, AZS Gliwice - 20 zawodników, a reszta klubów - 10 zawodników. Jako klub potrafiliśmy wystawić 10 zawodników i jako młodzicy potrafiliśmy wygrać klasyfikację medalową podczas Mistrzostw Śląska. Rywalizacja wewnętrzna, systematyka i solidne treningi procentowały na naszą korzyść. Każdy z nas przychodził do klubu z jakimś bagażem doświadczeń. Dorastaliśmy w miejscu, gdzie obecnie jest Stadion Miejski, którego na tamte lata nie było, była natomiast polana, dęby, a od strony ulicy Turystycznej płynęła rzeczka. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy na zabawach w lesie i to w jakiś sposób kształtowało charakter. Dzisiejsze dzieci nie mają tego. Przychodząc pierwszy raz na zajęcia mieliśmy już jakiś fundament, w tej chwili na zajęcia przychodzą dzieci, które w klasie szóstej szkoły podstawowej trzeba nauczyć przewrotu w przód. To jest zasadnicza różnica. Wtedy nie mieliśmy nic. O wszystko musieliśmy zawalczyć. Ci spośród nas, którzy umieli walczyć o swoje cele, osiągnęli to co chcieli.
Czy według Ciebie rywalizacja sportowa może mieć pozytywny wpływ na rozwój młodego człowieka?
Oczywiście, są przeprowadzone badania, które wskazują, że sportowcy, którzy trenowali wyczynowo, o wiele łatwiej radzą sobie w biznesie, karierze zawodowej, bo są nauczeni systematyczności, nieustępliwości, nie poddają się tak łatwo, potrafią zawalczyć o swoje, bo doświadczyli tego w trakcie rywalizacji.
Czy według Ciebie judo cieszy się zainteresowaniem wśród młodzieży?
Judo cieszy się dużym zainteresowaniem. Jeżeli przeanalizować roczniki statystyczne to karate i judo ma najwięcej osób ćwiczących. Według badań UNESCO, judo i pływanie jest najbardziej wszechstronnym sportem, najlepszym dla rozwoju dziecka. W niektórych krajach np. Francja, Japonia, Holandia wszyscy trenują, a dopiero po kilku latach mogą wybrać inną dyscyplinę, natomiast młodszy wiek, gdzie nie ma specjalizacji jest poświęcony na judo. W naszym klubie duży nacisk kładziemy na ogólny rozwój, żeby dzieci były przygotowane na uprawianie sportu.
Jesteś autorem publikacji poświęconej historii sekcji judo w Jastrzębiu. Opowiedz nam o historii jej powstania?
Ilekroć zaglądam do tej książki, to widzę pewne rzeczy, które zrobiłbym inaczej. Co było trudnego? Tak naprawdę nie miałem zbyt wiele źródeł do napisania książki, mogłem konsultować się z dwoma, trzema osobami. Nie było też tyle czasu, ile bym chciał. Książka została wydana na 35-lecie powstania klubu, zatem czas naglił. Kiedyś rozmawiając z trenerem Kowalewskim (założycielem sekcji judo w Jastrzębiu), wspomniał mi o jednym z najbardziej utytułowanych zawodników. Niestety, mimo usilnych starań, nie potrafiłem odnaleźć tego człowieka. Pracując w szkole, miałem sposobność uczyć chłopaka o tym samym nazwisku, zapytałem: „Czy Twój tata trenował judo?” Odpowiedział: „No ... Kiedyś coś tam robił”.
Twój największy sportowy autorytet?
Nie miałem nigdy sportowego autorytetu. Rodzice byli dla mnie autorytetem, trener był dla mnie autorytetem, nauczyciel wychowania fizycznego z Zespołu Szkół Nr 1 był dla mnie dużym autorytetem (prof. Piotr Lajda - obrońca z GKS-u). Teraz też jako nauczyciel staram się wzorować na jego metodach pracy.
Przyszłość judo w Jastrzębiu?
Stale się rozwijamy. Jeżeli będziemy mieli więcej trenerów, to uda nam się wyjść poza naszą siedzibę. Już w tej chwili mamy sekcję na „Przyjaźni”, przez pewien czas mieliśmy sekcję na Bziu w remizie strażackiej. Moja wizja jest taka, aby wyjść do ludzi, a nie czekać, aż ludzie przyjdą do nas. Myślę, że Jastrzębie jest specyficznym miastem, przez to, że niektóre osiedla są od siebie bardzo oddalone. To samo dotyczy gmin ościennych, dla rodziców jest to spore utrudnienie. Nie zawsze dysponują odpowiednią ilością czasu, więc moja wizja jest taka, aby wychodzić do ludzi, a nie czekać, aż ludzie przyjdą do nas.
Dziękujemy za rozmowę :)